sobota, 8 czerwca 2019

6. Dlaczego pragnę uciec?

No cóż... mam parę powodów. Nie chodzi tu o problemy w domu, czy coś, bo to ja jestem tu głównym problemem. Czuję, że jestem ciężarem dla moich rodziców.

- Muszą naprawdę dużo na mnie wydawać... korepetycje, leki, operacje.

- Jestem adoptowana i nie czuję się częścią mojej rodziny. Oni wszyscy są spokrewnieni i dziwnie czuję się, gdy nazywam się ich córką czy członkiem rodziny. Oni nie są dla mnie rodzicami... Wolę myśleć i nazywać ich po cichu moimi 'opiekunami'.

- Czuję się niezrozumiana. Matka mówi, jaką to ona ma depresję, nerwicę, jaka to ona gruba, brzydka i jak sobie życie zmarnowała. Mówi, że ona o wiele dłużej się z tym zmagała i mnie rozumie. Lecz kiedy przychodzi co do czego, to nic nie pojmuje. Zostałam zdiagnozowana z ciężką depresją, mam fobię społeczną i parę innych fobii, wcześniej nękały mnie ataki paniki (przynajmniej teraz mam z nimi raczej spokój, choć czasem mnie dopadają) i problemy z samookaleczaniem. Uważa, że wszystkie te lęki i doły to tylko okres dojrzewania... Ta, tylko, że to staje się coraz gorsze. Wyszłam po większe części z depresji i weszłam w nerwicę... serio...? :/

- Mają ze mną wiele problemów. Ciągle muszą znosić moje lenistwo, humory, krzyk. Nieraz puszczają mi nerwy. Od lat myślałam o jednej rzeczy i pewnego dnia moja matka, jakby czytała w moich myślach, to powiedziała: że bardzo ich ranię i zawodzę. Wiem, że miała rację. Matka wie, że się samookaleczam. Zauważyła, że nie chcę jeść (nieraz nie jem po 25 godzin)... to jest głupie...

- Po prostu szukam wolności. Nie czuję się, jakby to miejsce było moim domem. Nie wiem czemu. Pragnę przygody. Chcę udowodnić samej sobie, że potrafię poradzić sobie na własną rękę. Nie chcę też żyć tak jak inni. W ciągłym biegu, ścisły harmonogram, szkoła, praca, dzieci, itd. Nie chcę być częścią zatrutego społeczeństwa, gdzie wszyscy wzajemnie na sobie żerują, i gdzie zawsze muszę tańczyć jak mi zagrają. Chcę żyć chwilą i przygodą. CHCĘ BYĆ WOLNA!

- Szkoła... Zaraz ósma klasa, a stopnie powoli staczają się w dół... Z jakimś cudem poprawiłam się pod koniec roku i z dwóch przedmiotów zamiast 1 dostałam 2. Lecz ile szczęścia będę miała za rok?

Zawsze dostaję to, czego zapragnę. Mam kochaną rodzinę, której nie zamieniłabym w życiu na żadną inną i miałam wielkie szczęście, że to właśnie ona mnie adoptowała... Nie chcę ich aż tak ranić, domyślam się co będą czuli lecz...
wolę zranić ich raz o wiele bardziej, niż już zawsze ranić ich bez przerwy...

Pa pa~♥

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz